top of page

Polski Kongres Klimatyczny i Gala Liderów Transformacji Energetycznej

geranimo-WJkc3xZjSXw-unsplash.jpg
usgs-uGrT85dVK9U-unsplash.jpg
Szukaj

Jest plan na energetykę

Do 2030 wszystkie kraje członkowskie zobligowane zostały do redukcji gazów cieplarnianych do atmosfery o 55%. Aby Polska mogła osiągnąć cel „Europejskiego Zielonego Ładu”, niezbędna będzie transformacja energetyczna i stopniowe odejście od energii pozyskiwanej z węgla. Jaka jest strategia Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, aby móc zminimalizować korzystanie z nieodnawialnych źródeł energii, na których oparta jest nasza gospodarka?

– Narodowy Fundusz to jedyna instytucja w Europie, która przeznacza ogromne środki finansowe na wsparcie ekologicznych przedsięwzięć. Czy programy i systemy wsparcia odpowiadają założeniom unijnej polityki klimatycznej, czy trzeba je do tego dostosować? – Powołany prawie 32 lata temu NFOŚiGW jest rzeczywiście unikatową instytucją w Unii Europejskiej. Od początku realizował powierzone mu zadania w ramach polityki środowiskowej na zasadzie interwencyjnej przez programy priorytetowe. Ochrona środowiska była przez lata celem nadrzędnym. Działania ukierunkowano na cofanie niekorzystnych zmian i na poprawę stanu środowiska. Kiedy pojawiało się zanieczyszczenie np. wody czy powietrza, to dzięki systemom finansowego wsparcia NFOŚiGW przyczyniał się do przywrócenia stanu pierwotnego. Ta działalność ulega teraz pewnej weryfikacji, ponieważ odchodzimy od polityk środowiskowych i wchodzimy w polityki związane ze zmianami klimatycznymi. Chcemy przywrócić pewien ład, porządek i starać się go utrzymywać, żeby zapobiegać szkodliwym skutkom nasilających się, niekorzystnych zjawisk klimatycznych. W naszych programach musimy za tymi zmianami podążać. – To wymaga zmiany modelu wsparcia finansowego przez NFOŚiGW? – Zmiany klimatyczne powodują, że podejmowane są decyzje o transformacjach całych dziedzin gospodarki, przede wszystkim energetyki, która ma na to największy wpływ. NFOŚiGW zaczyna partycypować w tych działaniach, aby te negatywne skutki ograniczyć oraz skutecznie im zapobiegać. Priorytetem jest wsparcie dla takich procesów gospodarczych, których efektem ma być transformacja gospodarcza, w tym energetyczna i transportowa oraz rozwój energetyki odnawialnej. Polityki przemysłowe podporządkowane zostały celom klimatycznym, z których Unia Europejska zrobiła trochę swoją tożsamość. Rada Europejska podjęła decyzję w grudniu 2020 roku o zwiększeniu wysiłku redukcyjnego gazów cieplarnianych o 55 proc. do 2030 roku. Przed nami ogromne wyzwanie, aby ten cel osiągnąć przy jednoczesnym pozyskiwaniu jak największych środków finansowych umożliwiających realizację tych wszystkich działań, które musimy podjąć. To oczywiście wymaga dostosowania modelu wsparcia finansowego i nad tym wspólnie z Ministerstwem Klimatu i Środowiska, pracujemy obecnie w Narodowym Funduszu.


– W budowie gospodarki zeroemisyjnej ważną rolę odgrywają źródła energii odnawialnej. Dofinansowanie takich projektów będzie priorytetem dla Narodowego Funduszu? – Stymulujemy takie działania, żeby źródła nieemisyjne pojawiały się zarówno w przemyśle i energetyce, jak i na poziomie obywatelskim, przez rozwój energetyki prosumenckiej i rozproszonej. Przykładem jest program „Mój Prąd”, który dzięki naszym dopłatom w wysokości 5 tys. zł do budowy instalacji fotowoltaicznych w gospodarstwach domowych, doprowadził do tego, że w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy w polskim systemie elektroenergetycznym zbudowaliśmy drugi Bełchatów pod względem zainstalowanej mocy. Powstało ponad 220 tys. elektrowni fotowoltaicznych. Pamiętajmy jednak, że jest to moc szczytowa, która się pojawia nagle ze źródeł rozproszonych na terenie całego kraju, gdzie te instalacje powstały. W efektywnym wykorzystaniu ta energia stanowi raptem kilka procent tej, która byłaby wyprodukowana w elektrowni węglowej, mogącej pracować w sposób ciągły. W dodatku ona nie jest wytwarzana wtedy, kiedy jej najbardziej potrzebujemy, czyli w okresach największego zapotrzebowania na prąd. Produkcja energii z wiatru czy słońca uzależniona jest od warunków jakie w danej chwili występują, czyli od siły wiatru czy nasłonecznienia. – Panie profesorze, w jaki sposób można efektywniej zarządzać energią z takich źródeł? – Model energetyki prosumenckiej polega na tym, że każdy wytwórca może nadwyżkę energii oddawać do sieci, a potem ją odbierać w zależności od potrzeb, w ilości pomniejszonej o 20 procent. Sieć elektroenergetyczna traktowana jest jako nieograniczony magazyn energii, do której prosumenci wtłaczają ją przez cały rok, najwięcej latem, żeby ją pobrać w zimie. Niestety, to się nie bilansuje w systemie, który nie może liczyć na źródła odnawialne zimą. Musi mieć źródła konwencjonalne w zasadzie dublujące moc zainstalowaną w niestabilnych źródłach OZE. Rozwijając energetykę odnawialną musimy doprowadzać do tego, żeby ona była bilansowana na możliwie niskim napięciu. Chodzi o to, żeby prosument miał możliwość, aby nie wprowadzać nadwyżki energii do sieci tylko zużywać ją na poziomie swojego gospodarstwa. Byłoby to rozwiązanie idealne, nie ma bowiem efektywnych sposobów magazynowania energii w ten sposób, żeby ją wychwytywać w lecie, a zużywać dopiero w zimie. Trzeba to ludziom tłumaczyć, żeby nie tworzyli mitów. Jedyną formą energii, którą da się przesunąć o miesiące, czy nawet o pół roku, jest wyłącznie energia cieplna. Możemy rozważać pomysły jej magazynowania w złożach o dużej pojemności cieplnej w lecie, a potem ją odzyskiwać w zimie. Dzięki ciepłu zmagazynowanemu w lecie nie będziemy jednak zasilać komputera. Do tego potrzebny jest prąd, dlatego musimy zejść na poziom racjonalnych rozwiązań technicznych i na tym się koncentrujemy. – Jak technologicznie należałoby ten problem rozwiązać? – W energetyce obowiązuje żelazna zasada wat za wat. Jeżeli wat, jako jednostka mocy, jest instalowany w energetyce odnawialnej, a chcemy mieć gwarancję stabilnych dostaw energii elektrycznej, to musimy drugi wat zainstalować na przykład w energetyce gazowej. Wprowadzanie coraz większej ilości energii odnawialnej, wytwarzanej przez elektrownie wiatrowe i fotowoltaiczne musi iść w parze z rozwojem energetyki gazowej. Powinniśmy też dążyć do zmiany modelu działania kogeneracji. Dotychczas projektowana była w taki sposób, żeby zagwarantować dostawy ciepła, a energia elektryczna, była traktowana jako zawsze zbywalny produkt uboczny. Teraz chcielibyśmy operatorowi systemu dać możliwości regulacyjne przez elektrownie kogeneracyjne. Zmieniamy więc paradygmat działania kogeneracji, wydajność instalacji podąża za zapotrzebowaniem na energię elektryczną, a ciepło jest zużywane na bieżąco, magazynowane lub konwertowane na chłód. Kogeneracja jest rozwiązaniem coraz popularniejszym i aktywnie wspieranym przez Unię Europejską i z pewnością wpłynie na rozwój energetyki rozproszonej. – Przy dynamicznie rozwijającej się energetyki odnawialnej, prosumenci będą coraz więcej energii wprowadzać do sieci. Czy spowoduje to dodatkowe zagrożenia dla systemu elektroenergetycznego? – Pracujemy nad takimi rozwiązaniami, aby to wszystko zrównoważyć i eliminować zagrożenia. Konieczne jest inteligentne zarządzanie siecią dystrybucyjną, w taki sposób, żeby nie hamować rozwoju energetyki prosumenckiej. Magazynowanie energii na poziomie pojedynczego gospodarstwa domowego byłoby rozwiązaniem nieskutecznym, bo konsumowanie energii jedynie przesuwa się w czasie o kilka godzin. Zamiast w południe będzie wykorzystywana wieczorem, ponieważ nie można jej długo magazynować, dlatego niewiele daje. W tej sytuacji nadwyżka nadal będzie trafiać do sieci. Rozważamy więc różne koncepcje jak to technologicznie rozwiązać. Myślimy o tworzeniu zbiorczych magazynów energii w miejscach, gdzie są duże skupiska prosumentów z instalacjami fotowoltaicznymi na danym terenie. Przed transformatorem zmieniającym napięcie prądu można zainstalować hybrydowe urządzenia typu np. magazyn energii plus elektrolizer, które będą pełniły funkcję służebną wobec sieci dystrybucyjnej. Przesyłana do tych urządzeń nadwyżka wyprodukowanej przez prosumentów energii, po konwersji np. na wodór, mogłaby być magazynowana, a następnie zasilać np. pojazdy, instalacje przemysłowe lub osiedla znajdujące się w pobliżu. Takie rozwiązanie chroniłyby sieć przed traktowaniem jej jako najdroższego magazynu energii, a także ograniczałoby straty na jej przesyle. Technologicznie jest to już możliwe do zrobienia. W takich rozwiązaniach stosować będziemy sprawdzone technologie, wychodząc z zasady, że innowacjom procesowym nie powinny towarzyszyć innowacje produktowe. Czyli chcąc osiągnąć nową funkcjonalność w sieci dystrybucji energii elektrycznej na niskim napięciu, nie powinniśmy równocześnie stosować niesprawdzonych podsystemów. – Przy rosnących cenach energii jest coraz więcej chętnych do jej produkcji w instalacjach fotowoltaicznych. Program „Mój Prąd”, który cieszył się ogromnym powodzeniem w 2020 roku to udowodnił. Kiedy ruszy jego kolejna edycja? – Chciałbym, żeby to nastąpiło w pierwszej połowie tego roku. W programie „Mój Prąd” wprowadzimy jednak pewne modyfikacje. Poza wsparciem przedsięwzięć związanych z instalacjami fotowoltaicznymi, włączymy do niego również finansowanie przydomowych ładowarek elektrycznych, magazynów energii cieplnej i systemów zarządzania energią na poziomie pojedynczego prosumenta. W tym programie szczególnie ważne będzie lokalne zarządzanie energią wyprodukowaną w instalacji fotowoltaicznej. Ostateczne decyzje co do kształtu nowej edycji „Mojego Prądu” zostaną wkrótce opracowane. Zależy nam również na tym, aby ten program mógł być skierowany do szerszego kręgu odbiorców, nie tylko do pojedynczych gospodarstw domowych. Pozostaje jeszcze kwestia pieniędzy. Czekamy na wyjaśnienie wszystkich spraw związanych z różnymi źródłami finasowania, żeby określić budżet programu „Mój Prąd”. Zależy nam, żeby ten program miał stabilne finansowanie ze środków unijnych.


- Panie prezesie, na czym będzie polegało zarządzenie energią prosumencką? – Możliwości zarządzania energią jest wiele. Przykładowo, jeśli mamy sterowniki w gniazdkach, to one komunikując się z inteligentnym licznikiem mogą pod nieobecność domowników włączyć zmywarkę, pralkę, czy pompę ciepła, jeśli wystąpi nadwyżka energii. Te urządzenia czekając na taki sygnał uruchomią się zdalnie. Pompa ciepła może wtedy ogrzać dom, albo uzupełnić bufor ciepłej wody. Jeśli prosument ma samochód elektryczny, to może zasilać baterie ładując je w dzień, a nie w nocy. To są tylko przykładowe możliwości zarządzania energią. Chodzi przede wszystkim o jej efektywne wykorzystywanie w miejscu, gdzie powstaje. To ma bowiem wiele zalet i nie obciąża systemu. Wszystkie te zamierzenia, łącznie z budową zbiorczych magazynów energii, musimy jeszcze dokładnie przeanalizować od strony technicznej i regulacyjnej. Sprawdzić czy na niskim napięciu można świadczyć usługę systemową. Nikt do tej pory jeszcze tego nie robił, bo prąd jak już dopłynął do najniższego napięcia, to miał tylko jeden kierunek. Wpływał do czajnika, miksera czy telewizora i tam energia elektryczna byłą zużywana. W instalacjach prosumenckich energia jest częściowo przekazywana do sieci traktowanej obecnie jako nieskończony magazyn energii. My chcemy stworzyć realną alternatywę dla rozbudowy sieci wynikającej z konieczności utrzymania jej zdolności odbioru energii ze źródeł OZE. Mamy nadzieję, że te plany się powiodą. Dążymy do tego, żeby energia była konsumowana możliwie blisko prosumenta, czyli na możliwie niskim napięciu, najlepiej przed transformatorem. Chcemy też, żeby NFOŚiGW stał się organizacją, która wprowadza do systemu elektroenergetycznego nowe technologie, zwracając uwagę na realne potrzeby tego systemu.


Z prof. Maciejem Chorowskim rozmawiała Jolanta Czudak

źródło: Liderzyinnowacyjnosci.com


bottom of page